pierwsze razy

Nawet po półtora miesiąca jest jeszcze miejsce na jakieś pierwsze razy.

 

Dziś po raz pierwszy zostaliśmy z dziećmi sami. Mając gdzieś w pobliżu pracujących Marię, Martę i Rika, wysłaliśmy ciocię Hope i Sunny do miasta. Takie momenty pozwalają nam docenić ogrom pracy, jaki wykonują one w domu.

 

Czas spędzony z dziećmi pozwala na umocnienie relacji między nami a nimi. Gdy nie ma w pobliżu nikogo innego ty musisz zainterweniować, zażegnać kryzys, wytłumaczyć, porozmawiać. W większości przypadków z moimi przyjaciółmi wolontariuszami działamy w podobny sposób. Mam wrażenie, że nasze poglądy na temat małych ludzi są bardzo zbieżne.

 

Dziś pierwszy raz wyszliśmy też wieczorem bez Marty i Rika. Może Kampala obudziła w nas potrzebę wyjścia? Ustaliliśmy z ciociami, że kolację jemy na mieście i poszliśmy do naszej ulubionej restauracji (jedynej, która serwuje jedzenie inne niż lokalne). W czasie kolacji oczywiście złapał nas deszcz, w drodze powrotnej udało nam się złapać boda, które bezpiecznie odwiozły nas do domu.

 

Pierwszy raz od czasu powstania Window of Life (2011 rok) odwiedził nas wczoraj pastor Robert z Miracle Centre Church (kościoła, do którego chodzimy z dziećmi). Przybył w asyście dwóch kobiet i dwóch chłopaków i przywiózł wszystkim (nawet ciociom i wolontariuszom) prezenty. Mieliśmy więc Święta w listopadzie! Radość dzieci była ogromna, każde z nich śpi teraz z przytulanką (a przytulać można nawet samochodzik). Była to bardzo, bardzo miła wizyta, która może zapoczątkować dalszą współpracę. Paczki z prezentami przygotowały rodziny z różnych krajów, w niektórych z nich znaleźliśmy nawet listy. Na te, w których podano adresy na pewno odpowiemy.

 

 

O ile potrafiłam zaprzyjaźnić się z jaszczurkami i olać totalnie kwestię komarów na przykład, o tyle myszy podnoszą mi ciśnienie. Po kilku niezapowiedzianych nocnych wizytach zakupiliśmy w Kampali pułapki i wczoraj schwytałam pierwszego z nieproszonych gości. Schwytałam to może zbyt chwalebne określenie – mysz schwytała się sama, a ja o trzeciej w nocy obudziłam ciocię Hope.

 

Taka to jestem odważna.

 

4 komentarze

  • Małgorzata

    Pierwsze razy są najlepsze, jeszcze wiele przed Tobą takich 🙂
    A co przypadło wolontariuszom w prezencie? Też się przytulasz do samochodu 🙂

  • My

    To cudowne, że na całym świecie są ludzie o dobrych sercach.
    A co Ty dostałaś w prezencie od pastora Roberta (biedne dziecko)? A tak w ogóle to pastor mógłby wpadać częściej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *