droga na Ostrołękę

Wiesz, mam taki dylemat ostatnio, że nie wiem za bardzo o czym pisać. Taki czas bezpłodny. –  powiedziałam dzisiaj do Natalii.

To może napisz o tym czasie.

 

Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia się do codzienności czy tego, że ostatnio nic specjalnego się nie wydarza. A może się wydarza, tylko tak zmieniła mi się percepcja, że nie uważam już tego za specjalne. Kilka tematów, które chciałabym opisać zawisło gdzieś w czasoprzestrzeni. Przed nami wycieczka, rozpoczęcie roku szkolnego, pokazanie Wam ważnych dla mnie osób w Masindi… Na dzień dwudziesty piąty stycznia jednak poza problemami zdrowotnymi naszego polskiego duetu nie dzieje się nic spektakularnego.

 

Od początku Nowego Roku dużym palcem prawej stopy jestem już w Polsce (nie mogę powiedzieć, że całą jedną nogą, bo byłaby to przesada). Trzeba było dokupić bilet lotniczy, zaplanować podróż powrotną, zarezerwować nocleg – zrobić te wszystkie rzeczy, które do tej pory w ogóle wywalało się z głowy. Zaplanowałyśmy z Natalią wycieczkę do południowej części Ugandy, co też jest osiągnięciem nielichym dla mnie – osoby, która przywarła do Masindi jak rzep do psiego ogona. Znak to, że ma się świadomość upływającego czasu i zbliżającej się ostatniej chwili na zobaczenie czegoś więcej w tym pięknym kraju. I choć to jeszcze nie pora na układanie planu na życie w Polsce po powrocie, to na pewno dostrzegam jak bardzo życie tutaj od życia tam się różni i jak ciężko będzie się z tym tutejszym pożegnać.

 

Z tym, że chodzi się powoli a nie wiecznie truchta z językiem na brodzie, że na wszystko znajduje się czas, że informacje z otaczającego świata nie walą na ciebie falami a ciurkają wąską stróżką. I że takiego życia nie prowadzą ci, którzy chcą iść pod prąd ale wszyscy – całe miasto, może nawet cały kraj. Może chociaż małe rzeczy pozostaną takie same – może wystarczy jedno mydło, plastikowy kubek i talerz, zagotowana raz woda trzymana dla oszczędności w termosie cały dzień.

 

Kto wie. Być może.

 

Na koniec zbiór fotografii różnych. Kategoria: życie.

 

 

 

1 komentarz

  • My

    Czy zauważyłaś jak krzywo stoi miska na Twojej głowie?
    Zdaje się, że koniecznie musisz tam jeszcze trochę pomieszkać i potrenować z miejscowymi, bo zakupy będziesz gubić.
    A poza tym „życie” w Masindi jest ok. U nas gorzej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *