klapki z opony

Kolejna wizyta w mieście, znów inna niż poprzednie. Tym razem wyszliśmy z Dennisem, Grace, Davidem, Williamem i Majorien, czyli najstarszymi dziećmi. Nie wiem właściwie, czy wychodzenie do miasta jest dla mnie wyjściem czy powrotem, bo tutaj jest teraz moja baza.

 

Mój pokój był pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy. Trzeba było zajrzeć w każdy kąt, wszystko było ciekawe. Pokój zasłużył sobie nawet na zdjęcia. Potem targ – kupiliśmy owoce, a ja nabyłam jedną z ważniejszych (obok plastikowego kubka i termosu, które kupię przed wyjazdem) pamiątek z Ugandy – klapki zrobione z opony. Wyglądają na niezniszczalne. Wypiliśmy sodę, zjedliśmy lizaki, wróciliśmy do domu na różne sposoby (część na boda, część pieszo).

 

A na końcu chciałabym oddać cześć i chwałę Geoffreyowi (od niedawna dwuletniemu), który zawsze ilekroć zaczynam rozwieszać domowe pranie przychodzi mi pomóc. Podaje mi mokre ubrania leżące w misce (czasem upadają mu na ziemię ale kto by się przejmował), ostatnio próbuje je wyciskać. Na zdjęciach także Joshua (większy), który dziś do nas dołączył.

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *