sok z buraka

Życie toczy się bardzo powoli. Myślę, że tak naprawdę dopiero wczoraj dostosowałam się do tutejszego rytmu. Trochę tak jest, że przebywając tutaj trzeba nieco zwolnić. Przyzwyczailiśmy się do mierzenia swojej efektywności, wyznaczania sobie celów, uzależniania swojej samooceny i satysfakcji z siebie od ilości wykonanych zadań. To chyba dobre, o ile liczba tych zadań nie przekracza naszych możliwości, a ich wykonanie nas nie wykańcza.

 

Tutaj cele wyznacza się bardzo realnie i wykonanie ich zawsze zależne jest od wielu czynników, na przykład pogody. Masz plan na dzień, wykonujesz go na tyle, na ile czynniki pozwalają i potem odpoczywasz. Nie możesz nie robić nic, bo wtedy uznają cię za leniwego, ale robisz dokładnie tyle ile jesteś w stanie zrobić. Dajesz z siebie maksimum ale raczej racjonalne, nie przesadne. Przecież mamy czas.

 

Z nowości, zrobiliśmy dzisiaj sok z buraka. Hope koordynowała tarkę, ja blender, Maria odcedzała sok. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej taki piłam ale wyszedł nam całkiem dobry. Część dzieci przyjęła go z aprobatą, część wzgardziła. Był lekko mylący, bo z koloru przypominał ich ulubiony napój gazowany. A tu psikus.

 

Marcin zakupił dla nas w Polsce nowe gry, które miały godnie zastąpić nieśmiertelne karciane Uno i ogranego do granic chińczyka. I udało się! Dziś pierwsze rundki w Dobble (polecamy!) i wiele przy tym śmiechu (zdjęcia poważne, bo przy pierwszej rundzie trzeba było mocno się skupić).

 

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *