zapraszamy na tort

Zrozumiałam dziś kolejną rzecz związaną z tutejszymi obyczajami. Czy zwróciliście uwagę, że u nas często używa się zwrotu Zdzwonimy się lub Zgadamy się, który w praktyce oznacza, że się nie zdzwonimy i nie zgadamy wcale? Często rzucamy na wiatr Wpadnij do mnie, Wpadnę, Odwiedzę. Jeszcze łatwiej jest się nie zdzwonić gdy znamy się z kimś słabo, wtedy w ogóle nam nie zależy. Często się z tym spotykałam, nie wiem jak Wy.

 

Dziś doznałam szoku, pozytywnego w stu procentach. Marta i Rik w prawie dwa miesiące po ślubie postanowili zorganizować dla nas imprezę ze ślubnym tortem w roli głównej. W szpitalu zaprosili wczoraj mamę Beatriz, na wieczorne piwo wybraliśmy się do ulubionej restauracji prowadzonej przez panią Sally z Wielkiej Brytanii, którą zaprosili także. Mój nowy kolega Rogers (jeden ze śpiewających w Kościele) obiecał, że do nas zajrzy i pojawił się właśnie dzisiaj (dzielnie czekając aż wrócę ze szpitala). Tutaj gdy ludzie mówią Przyjdę, Będę, Zdzwonimy się, to naprawdę tak się dzieje. Mama Beatriz pomogła już kilkorgu naszych dzieci, znała więc trochę rodzinę Window of Life. Pani Sally jednak wczoraj po raz pierwszy rozmawiała z Martą i Rikiem. Gdy zamknęła się za nią brama myśleliśmy, że to już koniec gości na dziś, ale okazało się, że nie! Oto kolejny gość, Cristopher, którego również poznałam w Kościele. Podszedł do mnie w minioną niedzielę i powiedział, że chciałby nas odwiedzić. Jak powiedział, tak zrobił i przyniósł prezenty dla wszystkich dzieci. Nie mogło zabraknąć oczywiście Pana Mansura, do którego zadzwoniłam z zaproszeniem, a za dziesięć minut już gościliśmy go w naszym domu.

 

Czy to nie fajne? Bardzo fajne. Na zdjęciach możecie zobaczyć ich wszystkich – naszego koleję Juliasa, Pana Mansura, Panią Sally, mamę Beatriz, Crisa (zielona koszulka), Rogersa, młodą parę i nas. Na koniec zapozowaliśmy do dwóch zdjęć – pierwsze pod tytułem Rik i damy, drugie Rodzina pozująca. Nie wiem, czy to aby nie pierwszy raz gdy możecie zobaczyć wszystkie nasze dzieci na jednym zdjęciu (Judith i Bubu na rękach). Do tej wspaniałej trzynastki zawsze dodajemy w myślach Grace, Denisa, Williama i Davida, którzy uczą się w Kampali. Czyli razem mamy w domu siedemnastkę małych i (obecnie) dziesiątkę dorosłych ludzi (Sophie i Alice niobecni, bo czuwali przy Promise). Oprócz tego opiekujemy się Gladys i małym chłopcem o imieniu Gayo, którzy mieszkają z rodzinami na wsiach.

 

 

Promise miała się dzisiaj źle ale mamy nadzieję, że wkrótce ruszy ku dobremu. Będę wdzięczna za dobre myśli posyłane w jej stronę.

3 komentarze

  • Anka

    No no… robi się ciekawie… A który kolega jest najfajniejszy? I czym zajmuje się pan Julias? To rzeczywiście fantastyczne – taka błyskawiczna i bezproblemowa integracja. U nas trudna do wyobrażenia. Ciekawe dlaczego?…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *