pożegnanie z Afryką

London Heathrow, Terminal 3. Szczęśliwie pokonane tysiące kilometrów i tylko kawałek dzieli mnie od Polski. Siedzę na ławce i jem chipsy z suszonych bananów (kupione w lotniskowym sklepie).

 

Myślę.

 

Myślę, że Jezioro Wiktorii jest tak ogromne, że nie mogłam się nadziwić patrząc na nie z wysoka. Pół roku temu przyleciałam do Ugandy w środku nocy więc nie widziałam nic.

 

Myślę, że na dworze jest zimno (trochę poczuliśmy wychodząc z samolotu) i że dawno z moich ust przy oddychaniu nie wydobywała się para.

 

I poza takimi przelotnymi myślami nie myślę nic. Jestem w tak zwanym „nigdzie”, pomiędzy jednym domem a drugim.

 

A pożegnanie się z Afryką nie jest łatwe.

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *