graduation day

Piątek dla wielu dzieci oznaczał rozpoczęcie wakacji. W szkołach odbyły się spotkania i celebracje kończące rok szkolny. My wzięliśmy udział w dwóch.

 

Częśc z nas w składzie Hope, Goretti, Sophia, Beti, Majorine, Godfrey, Sadhat, Joshua, Fortunate i Judith udała się do naszego Kościoła Miracle Center  by zobaczyć zakończenie roku w przykościelnej szkole. Maria i Alice zaś wzięły udział w zakończeniu roku w Asaba School, w której uczą się nasze dzieci. Sabrina, córka Marii, ukończyła Nursery School (coś jak nasze przedszkole) i od lutego zacznie uczyć się w Primary School (podstawówka). Był to więc graduation day Sabriny.

 

Zakończenie roku to występy, śpiew, tańce, podskoki, bębny, tradycyjne i nietradycyjne stroje. To wielkie święto, na które zjeżdżają się rodzice (większość szkół to szkoły z internatem, dzieci nie widzą rodziców miesiącami), w którym niekiedy uczestniczyć mogą też goście z zewnątrz (jak my w Miracle Center). Ugandyjska szkoła, co by o niej nie powiedzieć, od początku przygotowuje dzieci do występów publicznych. Niewielu spotkałam dotychczas nieśmiałych ugandyjczyków. Oglądaliśmy więc występy indywitualne, grupowe tańce, humorystyczne przedstawienia, słuchaliśmy przemów. Po powrocie wspólnie z Sabirną zjedliśmy tort by uczcić zakończenie pierwszego etapu jej nauki. Na zdjęciach możecie zobaczyć, jak wygląda smart w najwyższym wydaniu (Sabrina w białej sukience i butach na obcasie). To był bardzo dobry dzień.

 

 

Sophia, Alice i Bastian rozjechali się w różne strony Ugandy. Zostałam jako jedyny wolontariusz, tak, jak na początku mojego pobytu. Rano wybrałam się do miasta po warzywa na obiad, kupowanie poszło mi bardzo dobrze. Dogadałam kwestię nocowania w hostelu – przenoszę się jutro. Dziś więc moja ostatnia noc w pokoju, w którym mieszkałam ostatnie dwa miesiące. Najpierw dzieliłam go z Majorine, potem z Majorine i Goretti, na końcu z Majorine, Goretti i Promise. Dobrze było mieszkać w domu z dziećmi i ciociami. Czuję się jak członek rodziny.

 

Codziennie jestem pod wrażeniem pracy cioć i innych pomagających nam ludzi. Pan dostarczający węgiel opóźnił się o jeden dzień z dostawą – Sunny ugotowała śniadanie i obiad układając ognisko z drewna. Tutaj nie ma rzeczy nie do zrobienia. Po prostu nie ma.

 

PS. Dotychczas ubrania zaliczające się do kategorii smart posiadałam dwa. Właściwie dwa zestawy stosowane zamiennie co drugą niedzielę (by nie zostały zapamiętane). Po ponad dwóch miesiącach trzeba było spojrzeć jednak prawdzie w oczy – wszyscy znają moją niebieską spódnicę i białą sukienkę. Wybrałam się więc na targ na ciuchowe zakupy. Po kilku podejściach misja zakończona sukcesem (zakupiono coś, wynegocjowano dobrą cenę), chciałabym więc zaadresować to zdanie specjalnie do Małgorzaty: MAŁGORZATO, POLUBIŁAM NOSZENIE SUKIENEK.

6 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *