annual general meeting

Dla Window of Life Babies Home był to ważny dzień. Gościliśmy kilkunastu przedstawicieli władz i instytucji lokalnych, którzy wysłuchać mieli sprawozdania z działalności Window w ostatnim roku. Przygotowanie się do takiego spotkania ma wiele aspektów. Po pierwsze, trzeba przygotować się merytorycznie – uporządkować dokumenty, zaplanować przebieg spotkania, wydrukować, skopiować, zrobić prezentację. Po drugie, trzeba przygotować dom, ponieważ goście mają prawo (i chętnie z niego korzystają) do wizytacji. Po trzecie, trzeba przygotować dzieci. Po czwarte, i powiedzmy ostatnie, trzeba przygotować jedzenie. Dużo jedzenia. Tony jedzenia. Na co dzień jest nas około dwudziestka, dodatkowe kilkanaście osób czyni z nas mini wesele.

 

Przygotowania pozamerytoryczne rozpoczęły się wczoraj wielkim gotowaniem. Wstępne przygotowanie kurczaków, połproduktów na obiad. Dwie panie i Olivia przybyły do nas z pomocą, dom zasnął dość późno i zbudził się znów wcześnie rano. Miejsce, gdzie zwykle stoi stół zamieniło się w palenisko, nie nadążałam za zmianami garnków, patelni, wielkich mis. A na zewnątrz w naszej altanie toczyły się obrady.

 

Dzieci mają wyczucie takich dni. Mała Judith od świtu domagała się noszenia na rękach, potem dostała gorączki. Wszystkim starszym, nawet Bubu, trzeba jednak przyznać, że dały radę. Był to dzień, w którym dzieci jakby nie było.

 

Spotkanie wypadło bardzo pomyślnie. Jestem bardzo dumna z Marii, która wspaniale dała radę. Window of Life może cieszyć się nadal wsparciem lokalnego samorządu (choć, powiedzmy sobie szczerze, wsparcie to nie przemienia się nigdy w cokolwiek materialnego).

 

 

Drugą część dnia spędziłam z Promise. Skubana, nie ma czasu nawet spać w dzień – tyle jest do pochodzenia, pobawienia, pośmiania. Słowem, większymi niż w zeszłym tygodniu krokami idziemy ku dobremu.

 

Dzieci zaczęły dziś wakacje, wrócą do szkoły w lutym. Również najstarsze dzieci uczące się z Kampali zjawią się wkrótce. W tym roku wakacje zaczynają się wcześniej, bo Ugandę odwiedza papież. Gdy przyjadą do domu, ja wyprowadzam się do miasta.

 

Gdy piszę, w sąsiednim pokoju Martha prześpiewuje w łóżku chyba wszystkie piosenki, które zna. Uśmiecham się bo pamiętam, że na początku była tak nieśmiała, że myślałam, że nie umie mówić. Umie i to bardzo dobrze. Śpiewa dobrze też!

 

Dobrej nocy moja kochana Polsko! Myślę o Was codziennie.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *