do tych pagórków leśnych, do tych bananów zielonych
Jest mi tęskno. Im dalej od powrotu, tym częściej Masindi do mnie wraca. Wracają dzieci – Majorien, Promise, David, Geoffrey, Martha, Judith, dziewczyny – Gorreti, Hope, Jacky, Maria, chłopaki – Patrick, Robert, Jona, Jonathan, nawet Rogers czy David. Wraca taniec i muzyka, zieleń i słońce. Kurz i deszcz.
Wraca życie bez kłopotów. Taka prawda. Oprócz problemów bardzo przyziemnych, kłopotów dnia codziennego, w Masindi, w Window of Life nie dosięgało nas wiele więcej. A nawet jeśli dosięgało, to byliśmy chronieni tarczą odległości, skupienia na zadaniach i chłonięcia otaczającej rzeczywistości.
A teraz tarczy ni ma. Dzieci ni ma, dziewczyn i chłopaków też ni. Po raz pierwszy jest mi z tego powodu naprawdę smutno.
Taka cisza…… Nic nie piszesz, nic nie pokazujesz. Polska też jest piękna. Do dzieła….