nowe buty, nowe przygody
Dziś dzięki Agacie i jej zaangażowanym przyjaciołom wszystkie dzieci dostały po co najmniej jednej parze nowych butów (stanowiły większość wypełnienia jej plecaka). Podobno w Polsce jeszcze kilkadziesiąt par czeka na wysyłkę. Każde z dzieci ma je teraz przy swoim łóżku, a jutro nastąpi pierwsze oficjalne wyjście do Kościoła. Buty są śliczne. Dzieci są szczęśliwe. Dziękujemy!
A ja mam się dobrze. Poniżej zorganizowany sobotni spontan, czyli nauka pisania.
Mamo, jem pyszne rzeczy, a to co mam na widelcu to moja ulubiona kassawa.
Wracamy z miasta. Niosę arbuza, a w plecaczku mam kupione pomidory. Domyślacie się więc, że tour de Masindi wychodzi nam coraz lepiej.
Jakie cudowne! Pięknie to wszystko wygląda, tak jak sobie wyobrażałam. Pasujesz tam jak ulał 🙂
A my siedzimy z Dylankiem, Pew i klanem Macianisow i pozdrawiamy ciepło jeszcze cieplejsze Masindi! Buzi, buzi, pa, pa!
Jak fajnie Cie zobaczyć :))))
Gdy czekasz na kolejną relację od AntiBeti bardziej niż na kolejny sezon Gry o Tron – wiec, że coś się dzieje ;))
wspaniałość!
Jeeee! Foty!!!
A kassawa to chyba po naszemu tapioka 😉
Czy ja dobrze widzę ,że Ty tam promocję ewolontariatu uskuteczniasz? Jesteś najlepsza i bardzo dzielna
Dzięki Twoim zapiskom można było ulec złudzeniu że jesteś całkiem blisko i prawie namacalnie. Dopiero dzięki zdjęciom widać i czuć że to naprawdę czarny ląd. Inny świat… Czekamy na więcej i ściskamy czule ????
No Żaba całkiem kwitnąca – to chyba przez tę porę deszczową 🙂 Cudnie Cię zobaczyć. No i dzieciaki też są OK. Tylko arbuza nie widzę, a pomidory w plecaczku to chyba koktajlowe 😉