osiem dni
Nie ma co się łudzić, do wyjazdu z Masindi zostało osiem dni. Ni mniej, ni więcej – osiem. Jak do tego podchodzę? Nie podchodzę w zasadzie. Mówię to sobie i nie wiem, co to znaczy.
Nasz Joram ucieszył się, gdy usłyszał, że niedługo pójdzie do szkoły. Cieszył się nawet wieczór przed, nawet o poranku w poniedziałek. Wesoło wyszedł ze mną za bramę i maszerowaliśmy w czwórkę do Miracle Centre. Dopiero przy wejściu do klasy, gdy zdał sobie sprawę, że anti Beti idzie do domu a jego jakaś obca kobieta ciągnie do środka – rozdarł twarz w nieziemskim krzyku. To właśnie oznacza szkoła i okazało się, że nie ma się wcale z czego cieszyć.
Przez kolejne trzy dni Joram płakał. Dziś jednak gdy dotarliśmy do szkoły pierwszy powiedział nauczycielce Dzień dobry i wszedł do klasy.
Gdy czekamy na nadchodzącą zmianę nie wiemy, co ona oznacza. Wydaje mi się, że jeszcze towarzyszy mi syndrom Jorama więc nie smucę się za bardzo. Smutek dopadnie mnie pewnie tuż za bramą za osiem dni.
Oby te osiem dni minęło Ci jak najwolniej.
Ignacy na wiesc,ze to tylko 8 dni zostalo do Twojego powrotu zawolal:hura!!! Potem sie zasmucil i stwierdzil, ze ”
Tym dzieciom to bedzie smutno jak ciocia od nich wyjedzie, tak jak nam bylo smutno, gdy od nas wyjezdzala…”
Cos sie konczy cos zaczyna. Buzi
Dasz rade!!! Kto jak nie Ty 🙂
„Nie smuć się, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło.” 🙂