przy okazji
Przy okazji bycia w różnych miejscach, różne pojawiają się w mojej głowie refleksje.
Szpital. Konieczna obecność jakiegoś członka rodziny lub przyjaciela, która często przekształca się w obecność całej rodziny i wianka przyjaciół. Grace otrzymała wczoraj łóżko w sąsiedztwie trzech innych (dużo młodszych od niej) dzieci. Przy jednym z nich czuwali obydwoje rodzice, przy drugim mama i babcia, przy trzecim mama i młodsza (jeszcze nawet nie mówiąca) siostra. W porze obiadowej wszyscy drzemiemy. Cztery łóżka, jedenaście osób – nie ma problemu. Rodzina po lewej wyglądała razem wręcz wzruszająco, ja zwinęłam się w nogach Grace, mama i córka po prawej na łóżku, babcia pod łóżkiem (na kawałku materiału), mama z dwójką dzieci na końcu. Całe życie można urządzić sobie w szpitalu – brać wieczorny prysznic, prać ubrania i pościele, przygotowywać posiłki, myć naczynia. W ciągu dnia przychodzą krewni, rozkładają na podłodze maty (łóżka mają ograniczoną pojemność), zasiadają, gadają, jedzą. Tak to właśnie wygląda gdy twój pacjent musi zostać tam dłużej. A gdy na pobliskie łóżko przychodzi ktoś nowy mija godzina, góra dwie i już należy do szpitalnej społeczności.
Sklep. Dziś z Gorreti wybrałyśmy się do miasta i jednym z punktów na naszej liście była multimedialna biblioteka, w której nagrano dla nas muzykę (tak to właśnie tutaj wygląda, muzykę można sobie wybrać i zakupić nagraną na płytę w formacie mp3). Przy stanowisku spędziłyśmy godzinę, za nami utworzyła się kilkuosobowa kolejka. I co? I nikt nawet nie pisnął, że miło byłoby gdybyśmy się pospieszyli. Siedzący na ławce klienci zamarli w wygodnych dla siebie pozycjach i czekali. Pamiętam, że Kapuściński pisał o takim zamieraniu w jednej pozycji gdy słońce jest wysoko na niebie i jest tak gorąco, że ludzie wolą się nie ruszać. Mało takiego zamierania tutaj widzę, miasto jest raczej dynamiczne, ale w takich momentach wyobrażam sobie, że takich ludzi mógł Kapuściński widzieć. Zamierają i czekają, nikt się nie denerwuje, nikt nie ma pretensji. Czekanie jest elementem kultury. Czas jest elementem kultur. Czas na wszystko. Będąc dzisiaj w mieście pomyślałam sobie, że to całkiem normalne tutaj by wyjść do sklepu i spędzić w nim godzinę, może dwie. Do sklepu, w którym artykułów jest tak niewiele, że znasz je wszystkie po pięciu minutach patrzenia.
Ludzie i czas. Dużo ludzi i dużo czasu.
Lubię to tutaj. I to, że mam czas by pomyśleć.
PS. Przy okazji trzy piosenki z pierwszej dziesiątki słuchanych obecnie w kraju. Przez generację, powiedzmy, młodzieży.
Swangz Avenue <3
Jakoś niewiele mogę zrozumieć o czym oni śpiewają. Nie wiem czy to akcent czy jednak słowa, które nie są po angielsku tylko w lokalnym dialekcie.
Wydaje mi się, że te trzy piosenki są językowo pomieszane – trochę angielskiego, trochę luganda. Mam na miejscu tłumaczkę w postaci Gorreti to opowiem Ci o czym są jak przyjadę 🙂