sklepy
Instytucja sklepu, podobnie jak u nas, ma tutaj wiele wcieleń. W mieście są supermarkety (Karibuni Supermarket, Sasa Supermarket i inne ze zmienionym pierwszym słowem), do których trzeba dosłownie wejść, obsłużyć się i podejść do kasy. Przy kasie czeka sprzedawca, który powolnym ruchem podsumowuje ceny.
Są sklepy, w których dostep do wnętrza mają tylko sprzedawcy (tych chyba jest tutaj najwięcej). Towar dosłownie wylewa się z budynku – wisi na drzwiach, stoi dookoła wejścia. Tak właśnie wyglądają ulice Masindi. Gdy wchodzi się do centrum miasta od naszej strony, pierwsze co widzisz to szczotki, plastikowe miski, wiadra i kanistry na wodę. W pierwszej chwili można odnieść wrażenie bałaganu. Dla nas w zasadzie jest to bałagan. Wszystko na wierzchu, jedno obok drugiego. Czasem nie wiem, co się w danym sklepie sprzedaje (w większości sprzedaje się wszystkigo po trochu) więc póki co niektóre omijam.
Bliżej nas, czyli wioski Kihande (do tej pory nie jestem pewna ale Kihande to chyba część Masindi) sklepy są już pojedyncze. Niektóre w budynkach (to typ wnętrza dostępnego tylko dla sprzedawcy), niektóre to zbudowane z drewna lady z daszkiem wystawione na podwórku. W takim sklepie możesz kupić cukier, herbatę, słodycze, czasem szczotki czy wiadro. Jeśli jesteś jednak bardziej wymagający, musisz iść do miasta. Najbardziej minimalistyczny sklep jaki do tej pory widziałam w naszej okolicy był stolikiem kawowym z przyklejonymi torebkami z herbatą.
3 komentarze
-
Małgorzata