upływ czasu
Od kiedy przyjechałam trwa ta sama pora roku. Oczywiście, każdy tutaj powie, że pory mają dwie – deszczową i suchą. W praktyce jednak poza deszczem i jego brakiem z naszej perspektywy nic się nie zmienia. Jest bardziej lub mniej gorąco, najniższy punkt w skali można opisać słowem „ciepło”. Bardzo rzadko o poranku jest chłodno. Zimno jest czasem w nocy.
Prawda jest jednak taka, że żyjemy w wiecznym lecie. Zmiana pogody w Polsce pomaga nam poczuć, że płynie czas. Tutaj jakby trochę się zatrzymał. Pomijam już dysonans między tym, że jest Boże Narodzenie i tym, że mamy około trzydziestu stopni. Dla prostego człowieka jakim jestem ja jest to nie do ogarnięcia. Jedno jakby wyklucza drugie.
Robi się naprawdę gorąco. Czasem w ciągu dnia słońca trzeba unikać bo nie da się na nim wytrzymać. Znów to właśnie słońce wyznacza gdzie na podwórku będziemy się bawić – przemieszczamy się o różnych porach dnia w różne miejsca.
Wczoraj wyjechały Sophia i Alice. Bastian zdecydował, że opuści dom z początkiem lutego i przed wylotem do Niemiec zwiedzi jeszcze trochę Ugandy. Za miesiąc już go tutaj nie będzie, mnie można powiedzieć zostały dwa. Nie wiem, co mam o tym myśleć, w sumie nie ma co chyba myśleć za dużo. Jeszcze nie pojawiają się w mojej głowie pytania o przyszłość, choć wyjazd dziewczyn pokazał, że wyjazd jest czymś realnym. Do tej pory wydawał mi się niemożliwy.
Wraz z Natalią przyjechała nowa jakość. Przyjechał język polski (choć używamy go mało by nie wykluczać nikogo z naszych rozmów), przyjechała świeża energia, jej bardzo ciekawa osobowość, artystyczne oko i dusza. Okazało się, że obydwie w muzycznej drodze wybrałyśmy kiedyś flet poprzeczny (i obydwie po jakimś czasie go odrzuciłyśmy), różne życiowe doświadczenia pozwalają nam dobrze się dogadywać. Czuję, że będzie to dobry czas.
„Czasem w ciągu dnia słońca trzeba unikać bo nie da się na nim wytrzymać”. U nas podobnie, z tą różnicą, że słońce nie wyznacza gdzie na podwórku będziemy się bawić. Póki co czekamy na zimę (dzisiaj było + 9).