ach, co to był za ślub!
Trzeba to Afryce przyznać, że traktuje nas naprawdę dobrze. Napastliwi kierowcy boda, hałas Kampali i przebiegli handlarze rozmywają się zupełnie w zderzeniu z serdecznością ludzi z Masindi, z Miracle Centre, z sąsiedztwa.
Trzeba to Afryce przyznać, że traktuje nas naprawdę dobrze. Napastliwi kierowcy boda, hałas Kampali i przebiegli handlarze rozmywają się zupełnie w zderzeniu z serdecznością ludzi z Masindi, z Miracle Centre, z sąsiedztwa.
Czasami trafiają się dni zupełnie inne niż pozostałe.
Bardzo chciałam by Marta i pan Mansur Tembo kiedyś się poznali.
W miejscach w pobliżu równika długość dnia jest zawsze taka sama.
Jest coś fajnego w naszych wieczorach i porankach.
Nawet po półtora miesiąca jest jeszcze miejsce na jakieś pierwsze razy.
Za sprawą małej Judith znaleźliśmy się znów w Kampali.
Najgorsze są te małe, cichutkie chichoty losu.
Po chorobie świat jest cudowny.
Nie ma co ukrywać, za przybyciem każdego kolejnego dziecka do naszej rodziny kryją się zawsze smutne historie.
Tak naprawdę nasze wieczory nie są bardzo zajęte.
Wczoraj przyjechali Marta i Rik.
Dzień dzisiejszy rozpoczął się tak samo, jak wszystkie poprzednie.
Często spędzamy czas wszyscy razem lub dzielimy się na grupy.
Śmiem się nie zgodzić.
Dziś podczas porannego spaceru po raz pierwszy nie przyjęliśmy taktyki ucieczki.
czyli ryzyko przytycia istnieje zawsze.
Zacznijmy raz jeszcze od organizacji przestrzeni.
Nawet w październiku jest lato.
Minęła moja czwarta niedziela w Masindi.
Do stolicy można dostać się z Masindi różnymi środkami komunikacji.
Dziś w Ugandzie celebrowano rocznicę odzyskania niepodległości.
Musiało minąć trochę czasu zanim zaczęłam udzielać się w kuchni.
Nasz rozkład dnia w zasadzie się nie zmienił.
Jako tourist guide jako tako się sprawdzam. Odbyliśmy dziś z Bastianem, Sophie i Alice ich pierwszą podróż do miasta.
Zmieniony pseudonim oznacza, że moje imię jednak trochę się zeuropeizowało.
Wspominałam Wam już kiedyś o placu zabaw.
W naszym (moim) życiu szykują się zmiany.